Czego szukasz?
Zadzwoń: +48 577 003 838

Już wiem, po co mi terapeuta! Opowieść nie_wigilijna psycholodzy-online.com

Ciągle coś Ci dolega, boli głowa, nie możesz spać, masz problemy z sercem, ciśnieniem, częściej chorujesz… Idziesz do lekarza, robisz jedno badanie za drugim, a lekarz Ci mówi, że niczego niepokojącego nie widzi? Wiesz, że to Twoja psychika może dawać objawy różnych chorób?

Z badań i obserwacji pacjentów wynika, że nasza psychika ma nie tylko kluczowy wpływ na funkcjonowanie organizmu, ale także na procesy zdrowienia człowieka. Wykazano, że przewlekły stres prowadzi między innymi do spadku odporności i podnosi podatność zachorowania na choroby neurologiczne, kardiologiczne czy onkologiczne.

Nie wierzycie? Przeczytajcie historię jednej z naszych pacjentek. Pani Agata trafiła do nas rok temu i w ramach autoterapii postanowiła podzielić się swoją historią z naszymi czytelnikami.

Jest Pani zdrowa jak koń.

To zdanie słyszałam kilka razy od lekarzy. Słyszałam je, gdy przez tydzień bolała mnie głowa, gdy miałam wysypkę, biegunkę czy bolał brzuch. Byłam zdrowa, a jednak nie. Ciało dawało mi znaki, których nie rozumiałam i nie wiedziałam, skąd się biorą.

Pewnego dnia wszystko pękło. Moje zdrowie fizyczne. Leżałam na łóżku i nie mogłam podnieść rąk. Ja ich nie czułam. Tak, jakbym ich nie miała.

Punktualnie o 10:00 miałam stresujące spotkanie w pracy, o 9:47 zabrało mnie pogotowie. Nie tylko nie czułam rąk, ale także nogi odmówiły posłuszeństwa. Trafiłam do szpitala na 13 dni. Oddział neurologiczny. Znów ból głowy, który nie mijał nawet po lekach. Mnóstwo badań… i wypisują mnie.

– Nic pani nie jest, ma pani tylko za dużo stresu w życiu.

Stres

Uciekam z dużego miasta na wieś. Idealny moment na wakacje. Chwileczkę. Przecież ja właśnie wróciłam z urlopu. 2 tygodnie byłyśmy z koleżankami nad morzem- słońce, wakacje. Jaki stres?

Czytam kartę informacyjną ze szpitala. I na samym końcu, gdzieś drobnym drukiem jest napisane „skierowanie do PZP”. Wrzucam ten skrót w wyszukiwarkę. Poradnia Zdrowia Psychicznego. Umawiam się na wizytę.

Wizyta jest za 3 tygodnie. To długo. Nie wiem co się ze mną dzieje. Czuję się tak, jakby moje ciało zaczęło żyć swoim życiem. Oderwane ode mnie, od moich myśli. I od emocji. Wtedy jeszcze o tym nie wiedziałam. Właściwie zupełnie nie wiedziałam, czym są emocje, a już na pewno o tym, że mają wpływ na ciało. Dowiem się tego później, jednak zanim się dowiem, cierpię dalej.

Stres ma niesamowity wpływ na ciało i do momentu, gdy o tym nie wiesz, może zrobić dużo krzywdy. Mogłabym wymieniać wiele przykładów, które dotyczyły bezpośrednio mnie. Biegunka trwająca 3 tygodnie, ból kolana przy każdym ruchu, zaniki pamięci. Zapomniałam, że moje własne dziecko ma dwa imiona, które sama jej wybrałam. Zapominałam nawet, jak dojechać do własnego domu. Totalna bezsenność, brak ochoty na seks, unikanie ludzi i jeszcze kilka innych.

Postanawiam odpocząć. Nie jest to łatwe, gdy życie spędziłam na pracy, gonię czas, uciekam przed korkami, głowę wypełniają mi obowiązki, sprawy do załatwienia, zakupy, codzienne życie. W tym wszystkim muszę jeszcze znaleźć miejsce dla dziecka, które cały czas domaga się mojej uwagi. A ja nie mam dla niej czasu. Nie tyle ile ona by chciała.

Na nic nie mam czasu.

Nareszcie nastał ten dzień, wizyta u lekarza psychiatry. Jak to brzmi? Nie przyznałam się nikomu, że mam taką wizytę. Jest mi wstyd. Boję się, że znajomi, rodzina, potraktują mnie jak zgniłe jajo. Psychiatra? Wariatka? Pokój bez klamek. Przecież tak właśnie kojarzymy sobie psychiatrów. Stereotypy? Raczej kompletny brak wiedzy. Brak, który miałam również ja.

Za biurkiem siedzi facet z brodą. Nie lubię facetów z brodą. Gdy wchodzę do gabinetu, on wstaje, podchodzi do mnie i wyciąga rękę. Przedstawia się.

Wita się ze mną.

I to mnie rozbraja, zupełnie zbija z toru. Ten ruch zupełnie zmienia moje nastawienie. To, co o nim myślałam, siedząc przed drzwiami, zostaje za nimi. Jego broda nie ma już dla mnie znaczenia. A teraz jestem tylko ja i on. Już mniej lekarz, bardziej ktoś, komu zaczynam opowiadać.

Opowiadam długo. Płaczę. A raczej łzy płyną mi po policzkach, gdy dochodzę do momentów, co się ze mną dzieje. Proszę, aby mi pomógł, bo nie wiem, co mi jest, a najgorsze, że lekarze i szpital nic u mnie nie znaleźli. Podobno jestem zdrowa jak koń.

I nagle czuję się uratowana. Tak, jakby moim życiem, przestała kierować jakaś nadprzyrodzona moc, magia, złe życzenie, klątwa.

Moim życiem kieruję ja.

I trochę, jednak zupełnie niewiele, otoczenie.

Spokojnie. Oczywiście, że pani pomogę. Ma pani nerwicę. To zupełnie normalne objawy.

Dostaję skierowanie „na cito” do szpitala. To są jedne z najlepszych chwil w moim życiu. Nie dlatego, że chodzimy na spacery do muzeum, nie dlatego, że robimy bombki na święta czy rozmawiamy ze sobą. W grupie, która składa się z takich samych ludzi jak ja. Mimo że każdy z nich jest kompletnie inny, robi zupełnie co innego. Niektórzy mają 20 lat, niektórzy 50. Są tu ludzie z korporacji, ludzie w mundurach, pani, która opiekuje się osobami starszymi, kierowca taksówki. Wszyscy jednak mamy wspólny mianownik. Chorobę.

Przechodzimy ją inaczej. Objawy są różne. Niektórzy nie mogą zasnąć, niektórzy zasypiają i budzą się o 4 rano. Jest też chłopak, który nie śpi przez tydzień. Leży na łóżku i nie śpi, bo nie może. Niby obawy inne, ale podłoże takie samo. To, co jest jednak najważniejsze, trafiam w ręce specjalistów. Psychologów, terapeutów.

Nerwica, depresja

Te choroby są, dopadły nas, z tych czy innych powodów. Najczęściej fundujemy je sobie sami, swoją niewiedzą, tym, że w pędzie życia zapominamy o tym, co jest najważniejsze. Zapominamy o sobie. Nie oddajemy się w ręce osób, które mają odpowiednią wiedzę, aby nam pomóc, czyli psychologów.

Psycholog powinien nazywać się przyjacielem.

Każdy z nas ma swoje problemy, z którymi radzi sobie lepiej lub gorzej. Uświadamiam sobie, że moje życie, to moje decyzje, moje wybory. To, że czasem jest to podyktowane okolicznościami z zewnątrz, na które nie mamy wpływu, wojna, pandemia, inflacja, wybuch wulkanów, atak zimy, brak prądu. Jednak mamy wpływ na to, co będziemy robić i od nas zależy, czy skorzystamy z pomocy terapeuty, czy lekarza.

Możemy usiąść i dramatyzować, że jest źle, że co teraz będzie, wydzwaniać do znajomych, do rodziny, dyskutować, wymieniać się spostrzeżeniami. CELEBROWAĆ PROBLEM.

Ale można też iść na spacer, ugotować coś pysznego na kolację i postawić na stole świece. Zrobić sobie kąpiel w pachnących ziołach, posłuchać muzyki albo odnowić stary stół i nadać mu nowy kolor. Jednak czy wiemy o tym, co robić? Nie zawsze i tu właśnie bezcenna staje się terapia psychologiczna.

To, co mam w życiu, zależy ode mnie. To, w jaki sposób spędzę dzień, jak będę się czuła, czy będę się uśmiechać, czy będę szczęśliwa, nawet z tego powodu, że jem pączka. Z tego, że ten pączek jest taki słodki i taki smaczny.

Mogę też przeklinać los, złościć się, bo cena pączka znowu wzrosła, a w wiadomościach nadal nie ma nic innego, jak wojna. Nawet zbliżające się święta, zeszły na drugi plan, bo sensacyjne doniesienia, skandale wzbudzające duże emocje, są ważniejsze. Nie piszą o nich, bo przecież kto chce czytać znowu o świętach. Są jak co roku.

To czas, w którym wiele osób, borykających się z własnymi problemami, powie “NIENAWIDZĘ ŚWIĄT!”

Powie tak dlatego, że nie wie, jak bardzo święta są ważne. Dla nas samych. Bo to spotkania rodzinne, ubieranie choinki, prezenty, dobre jedzenie. Jednak będą one takie jak nasze nastawienie. Bo to, kim jesteśmy, zależy od tego, co myślimy.

Ja tego wszystkiego nie wiedziałam wcześniej. Wszystko, co tu napisałam, wynika z mojej edukacji, z wiedzy, którą nabyłam dzięki psychologom, terapiom indywidualnym i grupowym. Nikt inny, tylko właśnie oni, otworzyli mi oczy. Nie powiedzieli mi jak żyć, ale pokazali, jakie mam do tego narzędzia. Mam mój mózg, moją świadomość. Nauczyli mnie ważnej rzeczy, czym są emocje. Jaki mają wpływ na moje życie, na moje myślenie, a co najważniejsze na moje ciało.

Wyprowadziłam się z miasta na małą wieś na Podlasiu. Spakowałam męża, córkę, psy i uciekłam od zgiełku. Łapię spokój, odcinam się, fotografuję.  Układam życie na nowo. Leczę się nadal, biorę antydepresanty, mam wiedzę większą, niż wcześniej. I właśnie to ona mi pomaga. Nie jest idealnie, bo pojawiające się problemy powodują, że potrzebuję pomocy. Rozmowy, ćwiczenia, przypomnienia sobie, co robić, aby było lepiej. I wtedy właśnie potrzebna jest mi rozmowa z psychologiem. Stąd jest daleko wszędzie. Do specjalistów też. Czasem nie chce mi się opuszczać mojej osady. Dlatego znalazłam idealne rozwiązanie. Psycholog online! Trafiłam do psycholodzy-online, do pani Edyty i zrobiło się jakoś tak łatwiej.

Terapia online

To nie jest jedno spotkanie, ale kilka. Sesje online, które kończę lżejsza. Wyrzucam z siebie wszystko, co jest trudne, co mi przeszkadza, z czym sobie nie radzę. I wiecie co? Czasami ten psycholog może powiedzieć tylko „Dzień dobry”, a potem „Nasz czas już minął, zapraszam za tydzień”. I zupełnie nic więcej. To czas, kiedy terapeutka, z ogromną empatią, jest tylko dla mnie. Terapia online mnie leczy a jednocześnie nie wymaga wielkiej wyprawy do miasta. Siadam sobie w swoim fotelu, z kubkiem swojej kawy, z kotem na kolanach i mówię. O stresie, o moich obawach czy lękach, o problemach, z którymi sobie nie radzę, o smutku, łzach, agresji, o czym tylko chcę i potrzebuję.

Może jest ktoś, kto jest w takim bagnie emocjonalnym, w jakim byłam ja, albo zaraz w nie wejdzie?

Może jednak, zanim zniszczysz sobie życie, nie popełnisz tych samych błędów? Przeczytasz i skorzystasz z pomocy psychologicznej, która nie jest żadną magią. To nauka, czysta prawda, poznanie człowieka, reakcji ciała na emocje i emocji na myśli i odwrotnie. To pomoc specjalistów, którzy potrafią pokazać drogę, ukierunkować sposób działania, poprawić zepsute. I pamiętajcie o terapii online. To świetna droga, żeby się przełamać, otworzyć, zrobić coś dla siebie.

Idą święta. Zróbmy sobie prezent i bądźmy dla siebie dobrzy.

Polecam Wam

Agata.

Komentarz psychologa:

Lęki, nerwice i depresja to nowa pandemia. Pandemia naszych czasów. Jesteśmy coraz bardziej skupieni na „mieć”, zamiast na „być”. I nie jest to nasza wina, można by rzec „takie mamy czasy”. Trudna sytuacja gospodarcza, coraz wyższe wymagania pracodawców, szybko zmieniające się technologie wymuszające na nas ciągłą potrzebę dostosowywania się, coraz wyżej stawiana poprzeczka… Nie mamy czasu na odpoczynek. A kiedy go znajdujemy, nie potrafimy wypocząć, skupić myśli na sobie, na swoim „być”.

Przypadek Pani Agaty nie jest przypadkiem odosobnionym. Coraz częściej zgłaszają się do nas pacjenci i rozmowę zaczynają od zdania „byłam/byłem już wszędzie, jest pani moją ostatnią deską ratunku”. I zostają u nas na dłużej. Po jakimś czasie mówią „dlaczego od razu do pani nie przyszłam? Straciłam tyle czasu na szukanie przyczyn mojej beznadziei…”

W Polsce nadal rządzą stereotypy, że korzystanie z usług psychologa, psychoterapeuty albo psychiatry to ujma na honorze, coś nienormalnego, godnego potępienia. Tymczasem my jesteśmy po to, aby pomagać Wam i waszym bliskim. Jeśli boicie lub wstydzicie się korzystać z pomocy psychologa w obawie o negatywne komentarze otoczenia, to terapia online jest idealnym rozwiązaniem. Nie musicie nikomu o tym mówić, pomoc psychologiczna online jest dla Was, tylko dla Was i dla Waszego dobra. Terapia online jest dyskretna. Nie ma obawy, że spotkasz sąsiada albo znajomego pod gabinetem terapeuty. Nie ma też obowiązku włączania kamery – jeśli chcesz pozostać anonimowym.

Tak jak w przypadku pani Agaty, terapia online jest też idealnym rozwiązaniem dla tych, którzy nie chcą tracić energii albo czasu na dojazdy. Albo mają problemy ze środkiem transportu lub poruszaniem się. Osoby niepełnosprawne, chore, leżące, seniorzy – dla Was terapia w formie online jest często jedyną dostępną formą terapii. Możecie rozmawiać z dowolnego miejsca na ziemi, choć najczęściej jest to domowe zacisze.

I pamiętajcie, że skuteczność psychoterapii online jest taka sama jak tej w tradycyjnej formie. W zasadzie zależy najbardziej od Was samych, Waszej motywacji, pracy nad sobą i chęci wzięcia własnego życia we własne ręce.

Zdecydowaliśmy się opublikować historię pani Agaty przed Świętami Bożego Narodzenia. Za chwilę też Nowy Rok – czas pełen podsumowań, rozliczeń, nowych postanowień i stawianych sobie wyzwań. Może po przeczytaniu tej wzruszającej historii podejmiesz decyzję o pomocy dla siebie? Może zrozumiesz, że jeśli nie poznasz i nie poukładasz swoich emocji i doświadczeń, nie ruszysz spokojnie dalej? Bez fachowej pomocy specjalisty, bez wsparcia psychologicznego, często się to nie udaje. Podjęcie terapii online to wspaniały prezent dla samego siebie – i na Święta i na Nowy Rok. A może podarujesz pakiet sesji online komuś bliskiemu, kto ma problemy, widzisz jak się męczy i nie potrafisz pomóc? Odwagi!

Spokoju ducha i ciała na te Święta życzę wszystkim czytelniczkom i czytelnikom.

Pamiętajcie, że jesteśmy tu dla Was.

Edyta i Zespół psycholodzy-online.com

Dodaj komentarz

Your email address will not be published.

You may use these <abbr title="HyperText Markup Language">HTML</abbr> tags and attributes: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>

*

Skip to content